Najpiękniejsze jest czekanie...na narodziny każdego dziecka,także Bożej Dzieciny. Życzę Wam zalatanego oczekiwania,pełnego rodzinnej radości,nieprzypalonych potraw, niedenerwowania się bałaganem obsypanego świerku...czekania pełnego nadziei,miłości w sercach,bez tęsknoty za kimś,kogo nie ma,z uśmiechem na twarzy i wiarą w dobro innych ludzi. Radości w Nowym Roku. U Nas na Święta musi być bardziej czerwono. I jest .Bardziej...dużo bardziej...:)
I na zakończenie fotka z ulubionego blogu,czego Nam wszystkim życzę z całego serca....
No i stałosię. Zbieraliśmy się z zamiarem "odświeżenia" pokoju, ładnie zwanego -dziennym,co obecnie nawet się sprawdza,bo mamy tymczasową sypialnię,ale...no właśnie,zawsze było jakieś "ale". Aż któregoś pięknego dnia,poprosiłam moich panów o przestawienie mebli. Nie byłabym sobą,gdybym od czasu do czasu z czymś nie polatała,padło więc na grubszą zamianę. Sofka z tivikiem zamienili się ścianami. Moja obrazkowa galeryjka znad sofki,nijak się miała nad telewizorem a,że zdjąwszy obrazy,dziur na ścianie było dwa razy tyle niż obrazów,rzuciłam hasło-"musimy odświeżyć". Oczywiście miało to być lekkie podgipsowanie dziurek,przemalowanie ścian i ot tyle,jeden weekendzik i spokój a zrobiło się z tego ponad tydzień,no prawie dwa życia w bajzlu remontowym. Oczywiście my to sami,jak zawsze,dzielnie stanęliśmy do boju w sobotni ranek. No i się zaczęło ! Zamalowanie mojego ukochanego koloru cafe late na biało okazało się nie lada wyzwaniem,po 3 warstwie myślałam,że się poddam,ale nie mogłam polec na placu boju przez farbę! o nie! Tak więc poprawiałam już sama jeszcze w poniedziałek, na co weszła moja koleżanka,szalona baba B. popatrzyła i stwierdziła,że ta moja tapetka na jednej ze ścian ma się teraz do reszty jak masło do sera i zdarła ze mną tapetę do zera,gubiąc przy tym zelówy (już ona wie,o czym piszę! ha ha). Zaczęło się więc gipsowanie,gładzenie,mazianie,gładzenie i...czekanie kilka dni na tapetę. Ale w końcu dotarła. Ja zaczęłam nieco oswajać się z bielą,bo jakoś mi to nijak wyglądało,po 15 latach życia w tapecie we wzorki,fiolecie i w końcu beżu,biały pokój kojarzył mi się tylko z peerelowskim mieszkaniem "na wynajęciu", bo wtedy "pobiałkować" było i najprościej i najtaniej...Jedynie moja SIS (i dzięki Ci za to) cały czas pocieszała mnie,że będzie dobrze,że ocieplę i oswoję tą biel....no i oswoiłam,ale zajęło mi to trochę czasu. Suma sumarum,żeby dłużej Was nie zanudzać,bo to nie blog budowlany,pokój jest biały,za tivikiem białe cegiełki,które z moim najcierpliwszym na świecie M. tak "rozrysowaliśmy",żeby nic nie ciąć a uzyskać "fabryczne" końcóweczki cegiełek z obu stron. Kochanie,jestes WIELKI, muuuaaaa :) A ściana przy stole, z naszym młyńskim okienkiem pokryta jest tapetą i pomalowana na cashmere beige,zebym ciut z mojego kochanego beżu tez miała ! I jest fajnie,dodałam trochę szarych akcencików i trochę beżowych,kropelka mojej ukochanej czerwieni i oceńcie sami,nim wielkie krople czerwonych dodatków wkroczą na salony,bo nie wyobrażam sobie świątecznego nastroju bez czerwonych akcentów. A akcent w tym roku będzie wielki,bo sofka przywdzieje czerwony pokrowiec ! Tymczasem w nieco już zimowo-adwentowym nastroju jest tak.
Z galerią nad sofą było też trochę kombinacji,ale na razie pozostanie chyba tak ,jak na fotce,tylko lusterko nie powieszone jeszcze z lewej str i literka F dostanie większą ramkę. Jeśli mozecie coś podpowiedzieć w tej kwestii,patrząc obiektywnym okiem,to proszę.
Chciałam Wam pokazać troszkę jak to było w trakcie,ale nie wiem czemu,mój telefon się buntuje i nie pozwala mi zgrać fotek a tylko telefonem pstrykałam podczas remontowego bajzlu. Pozostała jeszcze sprawa stolika kawowego. Ten który miałam,zakupiony jakiś czas temu na starociach,bardzo lubiłam,ale chciałam powiewu czegoś nowego,trochę nie do końca w moim klimacie a jednak jestem bardzo zadowolona. Szukałam w necie inspiracji ze stolikami metalowymi,w sklepach ceny były zaporowe,zaczęłam więc pytać,kto wyspawa mi coś takiego,na mój wymiar i w kształcie jaki bym chciała. No i po wysłaniu kilku ofert z pytaniem,najbardziej odpowiadała mi cena i wygląd "żelastwa" znalezionego TUTAJ Wysłałam Panu mail z rysunkiem co bym chciała i czekałam na szkice.
Zdziwiłam się gdy dostałam to
Pomyślałam,jest dobrze,facet rozumie o co mi chodzi. I jestem bardzo zadowolona z efektu jaki otrzymałam. Zamówiłam stelaż niepomalowany,ponieważ drewna ci u mnie dostatek i mój M. zrobił blacik,który pomalowałam dziś dopiero,mieszanka bejcy i dwóch kolorów farby akrylowej,żeby był nieco szary ale niezbyt ciemny ,nie za błękitny,no taki w sam raz. I taki tez póki co pozostanie z niepomalowanym,ale pięknie wyszlifowanym stelażem,taki mi się podoba i to taka maleńka szczypta loftowatości jaką zawsze chciałam mieć :) Pana "od stelaża" mogę więc polecić z czystym sumieniem. A to były moje inspiracje ,niestety nie pamiętam z jakich stron pochodzą,gdzieś z sieci.
A u mnie wygląda to tak
Mam nadzieje ,że Was nie zanudziłam. To chyba najdłuższy post blogowy.Ale nie wiem,kiedy teraz będzie znów czas coś skrobnąć. Chwila dla kominków trwa,realizujemy więc zamówienia i cieszymy się,że możemy ocieplać atmosferę waszych wnętrz. Pozdrawiam