Od jakiegoś czasu zauroczona jestem krzesłami i taboretami francuskiej firmy Tolix zaprojektowanymi w latach 30 przez Xaviera Paucharda. Ogólnie nie wiem,czy to już nadmiar ozdobników i koronek ale pcha mnie coraz, coraz mocniej do skandynawskiej prostoty...z francuskimi krzesłami. Na francuskie to mnie stać nie jest, ale tzw. repliki to i owszem. Że okazja ostatnio (wczoraj) była poprosiłam mojego M. o takie stołki zamiast ...biżuterii na przykład, którą noszę rzadko i rzadko, co za tym idzie, moje oczy cieszy. A stołki posłużą nam codziennie. No i życzenie faktem się stało .
MAM !!!!!!!!!
Dawno się tak nie cieszyłam. Na razie dwa, ale w swoim czasie dokupimy trzeci, jako ,że nasza rodzinka (nie licząc Demi,naszej suczki) liczy sobie aż 3 osoby :)).
Ciężko zrobić fajne fotki z taboretami w roli głównej w kuchni o rozmiarze 2,20 na 4 ale coś tam widać tak na szybko :)
No i oczywiście piękne kwiaty od mojego towarzysza naszej dwudziestoletniej doli i niedoli ...
Pozdrawiam
Piękny jesienny banerek.
OdpowiedzUsuńPodobaja mi sie i zajmuja malo miejsca!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam